Macie jakieś szczególne słabości, jeśli chodzi o testowanie perfum? Upodobanie do koloru, twórcy, nazwy, składnika; które sprawia że rzucacie całą resztę w kąt?
Ja, przyznam szczerze, lecę na „niegrzeczne” nazwy. I rzecz jasna [sic!] – na czerń, tu pewnie nie będę odosobniona.
Sleeping with Ghosts, Deliria, Psychedelique – czytam i w oczach od razu zapalają mi się malutkie kur… ognie piekielne z pożądania. Wącham i… mniejsza z tym.
Wyobraźcie sobie moją radochę, kiedy zobaczyłam nazwę nowego zapachu By Kilian z linii In the Garden of Good and Evil! Playing with the Devil! Playing. With. The. Devil. Omg! OMFG!
A potem nadeszła smutna rzeczywistość i powrócił ból istnienia.
Tak, wiem że biała kolekcja Kiliana jest delikatniejsza z założenia, bardziej mainstreamowa, łatwiejsza w odbiorze, milusia. Tylko po cholerę pchać to w tak atrakcyjne [dla osób o zrytych beretach i gustach] opakowanie?! Złote węże, cała ta paplanina o grzechu i grzesznej atmosferze, nazwy rozpalające wyobraźnię i na domiar złego, trudne do wykorzenienia przyzwyczajenie, że Kilian = gęstość zabójcza.
Tymczasem w środku, pod całą tą piękną otoczką, tkwi niezbyt świeży soczek owocowy. Ja się nie czepiam. Ja się NAPRAWDĘ nie czepiam i to nie jest tak, że na nowych lekach [stąd też cisza…] zachowuję się jak grumpy cat i nic mi się nie podoba, bo dużo mi się podoba, choć ostatnio nic nowego ;] Po prostu człowiek oczekuje pewnego poziomu, a tu się jeszcze schylać i potykać musi.
I ponieważ nie samym czczym gadaniem recenzja żyje, bardzo proszę, oto recenzja właściwa. Choć tę opowieść można zawrzeć już w jednym akcie: Ziewam. Wyję znudzona, z czołem przytkniętym do ściany. Obracam się na podłodze, owijając umęczone zwłoki dywanem. Nudzę się. Bezgranicznie umieram z nudów. Nawet komar mnie omija. Kurtyna. Migający neon „aplauz”.
Ekhm. Recenzja. Już.
Otwarcie grzeszne, niczym owoc na gałęzi penetrowany przez robaka.
Głębi nadaje lepki sok, krwisto-czerwony i metaliczny w smaku.
Atmosferę grozy i niebezpieczeństwa podsyca bukiet bladych róż, słodkich i upajających niczym kwiatowy wieniec na świeżej mogile.
Mhoook, khew i diabeł w szczegółach!
A tak na serio: nieżywa brzoskwinia, porzeczkowy Tarczyn i lekko podeschnięte róże.
Dziękuję, idę myć rękę.
Nuty:
głowy: czerwona pomarańcza, czarna porzeczka, biała brzoskwinia, liczi
serca: papryczka pimento, róża, jaśmin, pieprz
bazy: cedr, sandałowiec, paczula, bób tonka, benzoes, wanilia
Data powstania: 2013
Twórca: Calice Becker
Koncentracja: woda perfumowana
Gif z www.tumblr.com. Rządzi!
Tags: nędza panie
Diabelskich Gierek jeszcze nie wąchałem, ale jakoś nie jestem zdziwiony, że zapach okazuje się być niewypałem.
Mam ochotę podejść do Kiliana i potrząsnąć nim na tyle mocno, żeby przestał robić ten swój dzióbek. Może się chłopak ogarnie ;]
Ten krokodyl będzie mnie taraz prześladował :D:D:D
Jest cudny :D