Franck Boclet: Tobacco
Och jak nam dobrze razem.
W Tobacco zwróciłam uwagę przede wszystkim na śliwkę. Słodką, dojrzałą, o
lśniącej fioletowej skórce i soczystym miąższu. I w tej śliwce
przepadłam.
Ale Tobacco to kompozycja bardzo złożona i choć śliwka jest tu zabójczo piękna, to reszta zapachu jej dorównuje.
Nuta tytoniu jest bardzo dosłowna, przypomina mi czasy kiedy nastoletnią buntowniczką ;> będąc, nosiłam w plecaku paczkę papierosów… głównie po to, żeby jednego czasem rozgnieść i wwąchiwać się w zapach suszu. (Kiedyś kupiłam paczkę czekoladowych, o bogowie, co to była za tytoniowa ambrozja!!!).
Z czasem morze tytoniu w Tobacco nabiera balsamicznej głębi i żywicznej lepkości. Przed mdlącym przesłodzeniem ratuje chłodny imbir i kardamonowe nieco w odbiorze goździki. Efekt jest wręcz „świąteczny” i kominkowy – taki tytoniowy grzaniec z przyprawami, słodki i aromatyczny.
Świetna kompozycja.
Tylko notorycznie mocuję się z korkiem i boję się, że kiedyś otwierając flakon wybiję nim sobie lub komuś zęby ;)
