Jovoy: Pavillon Rouge
No wzięło mnie. W sumie bierze mnie za każdym razem, jak o nim pomyślę ;] I nie, (nie tylko) z powodu fenomenalnego modela, który wygląda na zdjęciach reklamowych jak lepszy młody Mick Jagger. Ta kompozycja jest po prostu idealna.
Otwarcie upija gorzkim, drzewnym rumem, w którym dopiero po chwili pojawia się melasowa słodycz. W końcu, kiedy stwierdzasz że jeszcze jeden wdech i każą dmuchać w balonik, z otchłani rumu wyłania się łagodna, wygładzona od dotyku i miękka skóra, kremowo-przyprawowa wanilia i śliwkowo-wisienkowa tabaka (jakby wsadzić nos w humidor).
Zapach nosi się niezwykle komfortowo i uzależniająco przyjemnie. Doskonale wyważona słodycz, brak nachalności ani przesady w żadnej nucie, równowaga między wygodą „drugiej skóry”, a upajającą zmysłowością ciągle buzującego w sercu rumu.
I do tego cudowny nos, Marie Schnirer. Ciepła, zwariowana dziewczyna, która zrzuca na praktycznie samym początku swojej perfumowej przygody taką bombę. Warto śledzić jej poczynania, mówię Wam, będzie wielka!
