Olivier Durbano: Heliotrope
Od pięciu lat go wącham, flakon nawet przytuliłam; a jednak od pięciu lat ciągle nie potrafię go rozbić na czynniki pierwsze, ani nawet zaklasyfikować do jednej konkretnej rodziny zapachowej.
Mimo pikantno-żywicznego składu, dla mnie Heliotrope jest przede
wszystkim skórzany. Ma w sobie wytrawną skórę rosyjską, co prawda
zgrabnie przykrytą mieszanką kremowych kwiatów i terpentynowo-zielonych
żywic, ale nadal – to skóra. Czy otula ją elemi, papryczka chili czy
imbir?… Pozostaje mi wierzyć Olivierowi na słowo, bo Heliotrope
odbieram tak spójnie, że nie potrafię wyłuskać pojedynczej nuty.
W zasadzie to chyba największy komplement dla zapachu, nie sądzicie?
Kiedy jest tak skomponowany, że mimo upływu czasu ciągle zachwyca i
pozostaje zagadką.
Polecam testy, to jeden z najpiękniejszych i najbardziej niedocenianych zapachów Oliviera Durbano.
P.S. Barwa płynu hipnotyzuje. Uwaga na jasne ubrania!
