Ostatnimi, migrenowymi, czasy wieczory spędzam namiętnie w towarzystwie Henryka Boukołowskiego i Michaiła Bułhakowa ;) Mistrz i Małgorzata od zawsze była jedną z moich najukochańszych książek, a po dorwaniu się do audiobooka, uzależnienie i miłość wzrosły znacząco. Dla otoczenia wręcz… męcząco.
Teraz też: siedzę, słucham i… zastanawiam się, jaki zapach by tu pasował?
Nie zamierzam dopasowywać perfum do poszczególnych postaci [choć taki Azazello byłby prawdziwym wyzwaniem!], myślę bardziej o tym diabolicznym klimacie, panującym w powieści. Diabolicznym, pełnym sprytu, niezwykłego dowcipu i magii…
.
Początek musiałby być mocny, dymny i wręcz odrzucający. Ale nie, nie, żadnej siarki. Wyobrażacie sobie Wolanda, jadącego siarą? Toż to kompletny brak profesjonalizmu ;)
Dymna nuta szybko by się rozwiała, sprawiając że widoczne i wyczuwalne stałyby się kolejne nuty; jak Behemot, leniwie rozwalające się na kanapie z kieliszkiem wódki w łapie. I z marynowanym grzybkiem nadzianym na widelec, w drugiej łapie, oczywiście.
Wódka, dużo wódki. Zimnej, podanej w oszronionej karafce, lekko gryzącej w gardło po piątej kolejce. Gorzkiej, ale na szczęście po chwili przełamanej lekką nutą białego wina (rozbitego w ilościach znacznych przez Stiopę w Jałcie) i czerwonego jak krew wina, pitego przez Procuratora. Po tym gorzkim początku nuty, coraz bardziej pijane i rozkosznie w swym pijaństwie szczęśliwe, rozsłodziłyby się i rozhulały.
Tytoń, tabaka, jakie Pan pali? Nasza marka?…
Czy pan w ogóle nie lubi kwiatów?…
Lubię róże.
Olejek różany, palmy i cyprysy.
Gęsty zapach róż, wręcz balsamiczny… Przechodzący w niesamowite, nieziemskie w swojej urodzie labdanum, ze wszystkimi fasetami, za które tak tę żywicę uwielbiam: jednocześnie kremowe, skórzane, koniakowe, śliwkowo-apetyczne, lekko korzenne i pikantne. Boskie labdanum wtula się z kolei w krągły i zmysłowy, mruczący benzoes. Tak, maść Małgorzaty musiała pachnieć labdanum i benzoesem.
Bo ja pachnąc Jeke, powoli odlatuję pod sufit.
.
Nuty: jałowiec, goździki, czarna herbata Lapsang souchong, paczula, labdanum, benzoes, tytoń, wanilia
Data powstania: 2008
Twórca: b.d.
Koncentracja: ekstrakt perfum
P.S. Czy muszę mówić, że flakonu pragnę do bólu? <3
Pierwszy obraz autorstwa Christophera Conna Askew [http://www.sekretcity.com/]
Zdjęcie pochodzi z wątku o Slumberhouse na forum Basenotes.
A tutaj cała powieść: Mistrz i Małgorzata
Tak, dzisiaj bez gif-ów ;]
Tags: orient express, pyszności, skórzanie, żywice
Taaak, wódka byłaby teraz w sam raz.
Jeke miałam przyjemność dzięki pewnej Pandzie ;) Nie pamiętam już zbyt dobrze, ale był fajny.
Behemot mógłby również pachnieć oudem.
A komu Blamage?
Blamage Wolandowi! Albo lepiej Pardon.
Behemot zdecydowanie oudem, ale na puchato-słodko. ScentStory 24 Gold? :)
no i się zaśliniłam, znowu narobiłaś smaka.
a czym by pachniał Loki? :)
Fufufu, MNĄ! :P
W próbeczce mam jeszcze opar Jeke, postaram się go przechować do naszej kolejnej randeczki :)
Loki – cóż to za pytanie?! Absyntem! Na przykład tym z Ava Luxe. Albo takim absyntem zwodniczo słodkim, który później drapie w gardle. Chłód, mrok, skóra, zielsko.
I seks w płynie.
Nat, siostro rozdzielona, też mi absynt przemknął przez głowę. I dymku drzewnego trochę, tylko że ja go (Lokiego) cieplej odbieram :)bez chłodu i bagienka, raczej jesienny dzień, palone liście, zamszowa torebka i przyczajone wilczysko.
foch
foch
foch
(zabiera zabawki z piaskownicy i wynosi się do Asgardu)
Wyślij mi pocztówkę ;]
słitfocię z rąsi z człowiekiem w zieleni ;)
Przysyłaj Lokiego :P
„I z marynowanym grzybkiem nadzianym na widelec, w drugiej łapie, oczywiście.” a ja byłam przekonana, że padnie coś w stylu „nadzianym na pazur” ;)
O nie, Behemot był kotem jak najbardziej obeznanym z dobrymi obyczajami przy stole ;>