Théophile Leclerc: Le parfum poudré
Dlaczego ja odkrywam i zakochuję się w czymś dopiero jak zniknie? Le Parfum Poudre było chyba zeszłoroczną limitowanką (wróć, dwa lata temu; ja chyba cały czas mentalnie jestem w 2017 roku ;)).
Pozornie puder: a co nowego można z pudrem zrobić?
A jednak bardzo dużo. Można w nim na przykład utopić masę kandyzowanych
płatków fiołka i irysa. Można nim posypać waniliowe masło. Można w nim
obtoczyć słodkie, lśniące i lekko lepkie karmelki, co by już dłużej
lepkie nie były. A potem to wszystko zebrać i wcisnąć do małego, białego
niepozornego flakonika.
LPP to nie jest puder ciężki, choć jest bardzo słodki. Nie jest
retro-szminkowy, choć jest w nim dużo irysów. Nie jest wreszcie upiornie
upierdliwy w swojej monotonności, choć pudru tu po horyzont pudrowych
wydm.
Przyjemny, komfortowy, sweterkowy umilacz z mleczną bazą.
Oczywiście limitowany. Dammit.
