Kiedy kilka dni temu napisała do mnie Viktoria Minya, piękna i zdolna węgierska perfumiarka, zrobiło mi się bardzo miło; po pierwsze że zauważyła mój – jakby nie patrzeć, mało standardowy i popularny – blog; a po drugie tym bardziej, że kilka dni wcześniej czytałam o jej perfumach na angielskiej Fragrantice i zwyczajnie się do tych nut i flakonika zaśliniłam.
Viktoria po krótkiej rozmowie zaproponowała wysłanie do mnie próbki jej debiutu, która to próbka niestety – co by mi najwyraźniej za dobrze w życiu nie było – w transporcie uległa kompletnemu zmiażdżeniu. Koperta pachniała jednak tak kusząco, że ryzykując pochlastanie się szkłem [jak to brzmi, zabita próbką perfum] rozsmarowałam resztki na sobie… I ponieważ, mając na względzie moje pokręcone słowotwórstwo i dziwną składnię zdań, zdaję sobie sprawę że ciężko będzie zrozumieć coś z tłumaczenia via google translate, wyjątkowo i dla Viktorii – recenzję postanowiłam napisać w języku angielskim. Oby z sensem nie mniejszym niż zwykle :)
—
Hedonist, the first perfume made by Viktoria, is meant to be a woody chypre, but for me it’s more of soft, luminous, spicy oriental – classic back from the 90’s. I love how it blends with my skin: warm, radiant and succulent. I love the suede peach in the opening and opulent sweetness of flowers in the base. It feels just right. And so familiar.
As you may have noticed before, I’m all crazy about sweet/sour play of notes. Give me some rhubarb and I’m all yours. Plum and peach? Oh yes please. Add some roses and I may die happy now.
Hedonist is all about sweet/sour balance.
At first, you get a really strong – almost plastic with its untamed power – note of glassy, ripe fruit pulp. Apples, plush-apricot osmantus, peaches, cut to pieces and „watered” with sparkling, ice-cold vermouth. This must have been gods’ ambrosia! But don’t let this fool you, Hedonist is not that fruity, sweet and lovely. It has its dark side also: heavy cluster of jasmine makes heart of H. dense and sticky, but… somehow still very tasty. White petals tingle my nose, giving me again this strange sensation of déjà vu…
Hey, I know you!
Cloves and roses? Sweet, dewy orange blossoms? Cool lily of the valley? Fragile carnation? Or maybe all of them, intertwined with creamy, smooth woods [sandalwood mostly, for my nose], white-chocolate-and-cinnamon vanilla and dry, woody vetiver, which gives an extra sourness to this fervent orient. Again, base notes don’t overpower the composition – you can still get sweet/sour bite of fruits – but they are definitely palpable. And. So. Tasty.
Hedonist is rich and dense, it lasts forever and feels so comfortable and utterly feminine.
It’s silk and velvet. Lace and leather. It’s golden sun and full moon and… Oh. And I finally caught my déjà vu. This sensation I got right from the beginning, this warm memory, the sun? Le Roy Soleil, if you remember this lovely, but melancholic sun. Subtract the sadness, add luminosity, a few pralines and there you have it.
I’m really glad that I met Hedonist. It’s just my kind of orient. I simply enjoy its coziness and rich floriental…ness ;] And maybe it’s better I couldn’t splash H. all over and from head to bottom. I would literally eat myself.
Thank You, Viktoria!
P.S. Right after posting my review, I started looking for some other and I was really surprised to see Kafkaesque great opinion. So many common feelings! It happened once with Kurkdjian’s Oud, when several bloggers shared the same feelings; and for me it clearly shows how perfectly perfume can be made, evolving so similar, „intended” with creation, pictures and emotions.
—
Mam nadzieję, że mój angielski był strawny.
Obiecuję więcej tego nie popełniać ;]
Nuty:
głowy: bergamotka, brzoskwinia, rum CO2
serca: absolut jaśminu, absolut kwiatu pomarańczy, absolut osmantusa, tabaka
bazy: wetiwer, cedr, wanilia
Data powstania: 2013
Twórca: Viktoria Minya
Koncentracja: woda perfumowana
Zdjęcie pochodzi z portalu fragrantica.com
Tags: kwiatuchy, orient express, pyszności
hehe, do mnie też napisała i też dostałem próbkę… Hedonist są naprawdę śliczne i z prawdziwą przyjemnością złamię dla nich zasadę nie opisywania zapachów damskich ;)
Coś długo każesz czekać ;]
i kto to mówi… na komentarz mi ponad tydzień odpisywałaś :P
no prawie tydzień :)
Ha!
Nie pamiętam takiej sytuacji :P
Fajna recenzja Nisho! Nie miałem jeszcze okazji wypróbować tego zapachu a i Pani Viktoria nie napisała do mnie jak bylo to w Twoim, czy Piratha przypadku (może jeszcze do mnie dotrze, pisanie bloga po angielsku może dawać mylne odczucie gdzie mieszkam)
Niemniej chętnie bym spróbował, bez względu czy to moja bajka czy nie.
PS. zauważyłem tylko małą literówkę w pierszej linijce, „meant” zamiast „ment” :)
Wesołego Jajeczka!
Dzięki, literówka poprawiona :)
Żałuję, że z mojej próbki tak mało uratowałam, zapach naprawdę cudnie się układa i nosi. Viktoria jest bardzo otwarta i sympatyczna, mam nadzieję że wkrótce i do Ciebie napisze.
Pysznych i leniwych świąt życzę!
Ważne, że udało Ci się cokolwiek ocalić z tej koperty ze stłuczoną próbką. Najgorzej by było, gdyby nie było co ratować, bo wszystko wypłyneło, wyparowało w czasie podróży do Twojej skrzynki pocztowej. To by było bolesne.
Łuki, to może ja jej wspomnę o Tobie, (jeśli oczywiście wyrazisz zgodę?) zakładam, że dla Viki recenzja anglojęzyczna będzie dużo cenniejsza niż moje polskie wypociny?, które ona potem zmasakruje Google Translatorem? :D
Ja jestem za, wspomnij! :)
Dzięki Pirath’cie i Nisho za wsparcie i pomyślenie o mnie :)
W rzeczy samej właśnie otrzymałem od niej emaila, w którym napisała, że zwróciłeś jej uwagę na mojego bloga i że chce mi zaoferować próbkę na testy :)
cała przyjemność po mojej stronie :)
napisałem ;)